Policjanci w służbie historii Krótka historia Policji Państwowej -

Policjanci w służbie historii Konkurs dla uczniów „klas mundurowych”

Nawigacja

Krótka historia Policji Państwowej

Policjant okresu międzywojennego

Kim był przedwojenny policjant? Czym się kierował w swej pracy, czy był podobny do współczesnego policjanta? Na te pytania odpowiedzi poszukajcie w licznych publikacjach, które znajdziecie m.in. na stronie poświęconej Policji II Rzeczypospolitej.

http://policjapanstwowa.pl/linki/polecane-ksiazki/

Warto przybliżyć jednak ogólną sylwetkę zwykłego przedwojennego policjanta. Może te kilka informacji pozwoli Wam łatwiej zrozumieć losy wybranych przez Was postaci.

24 lipca 1919 roku do życia została powołana Policja Państwowa. Dziś ten dzień jest świętem Policji, ale wtedy, kiedy po latach zaborów na nowo tworzyło się państwo polskie, to było coś więcej, niż tylko kolejny akt organizacyjny. Jeszcze przed wydaniem ustawy na ziemiach polskich istniało kilka różnych organizacji strzegących porządku publicznego. Każda z nich chciała być tą najważniejszą. A co z podstawowym prawem, dzięki któremu policja w ogóle może działać? Jeszcze na początku lat 30. XX wieku obowiązywały różne kodeksy karne z czasów zaborów. Dopiero w 1932 roku powstał nowoczesny, wspólny dla całego kraju, kodeks, tzw. kodeks Makarewicza (od Juliusza Makarewicza, jednego z członków Komisji Kodyfikacyjnej, znakomitego profesora prawa karnego na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie).

Oto rota przysięgi, jaką mieli składać nowi policjanci według ustawy z 1919 roku powołującej Policję Państwową:

 

„Przysięgam Panu Bogu Wszechmogącemu na powiężonem mi stanowisku pożytek Państwa Polskiego oraz dobro publiczne mieć zawsze przed oczyma; Władzy zwierzchniej Państwa Polskiego wierności dochować, wszystkich obywateli kraju w równem mając zachowaniu, przepisów prawa strzec pilnie, obowiązki spełniać gorliwie i sumiennie, rozkazy przełożonych wykonywać dokładnie, tajemnicy urzędowej dochować. tak mi Panie Boże dopomóż. ”

 

Pierwszym komendantem głównym policji został Władysław Henszel. W całym kraju na szczeblu wojewódzkim utworzono komendy okręgowe, w poszczególnych powiatach – komendy powiatowe, w miastach i dzielnicach – komisariaty, a w najmniejszych gminach – posterunki.

17 czerwca 1922 roku powstała, o odrębnym statusie, Państwowa Policja Województwa Śląskiego.

Czemu młodzi ludzie wybierali ten zawód? Według spisu ludności z 1923 r. wyżsi funkcjonariusze byli wcześniej głównie urzędnikami i wojskowymi różnych organizacji, w tym Legionów Polskich i Polskiej Organizacji Wojskowej (POW). Dla wojskowych służba w policji była naturalnym przedłużeniem ich służby dla ojczyzny. Ciekawie natomiast przedstawia się struktura społeczna kandydatów na policjantów.

 

Źródło: R. Litwiński, Korpus Policji II Rzeczpospolitej. Służba i życie prywatne, Lublin 2007, s. 46

 

Pamiętacie dlaczego Stalin wymordował oficerów i policjantów odnalezionych w Katyniu, Charkowie i Miednoje? Dlatego, że nie rokowali na „poprawę”, czyli po prostu nie chcieli zostać komunistami. Wielu z policjantów, którzy trafili do sowieckiej niewoli w 1939 roku, pochodziło z małych miasteczek i wsi, często byli drobnymi robotnikami i rolnikami, a perspektywa służby w policji otwierała przed nimi nowe możliwości. Czyż nie wystarczyło ich jedynie na nowo wyedukować i wykorzystać do własnych celów? Otóż nie. Byli to ludzie, którzy wierzyli w służbę Polsce, którzy kierowali się w swym życiu wartościami, takimi jak pomoc drugiemu człowiekowi, honor, lojalność i gotowość do poświęcenia.

II Rzeczpospolita była wielonarodowa i wielowyznaniowa. Czy to także miało odzwierciedlenie w służbach publicznych? Nie aż tak, jakby się wydawało. Śmiało można stwierdzić, iż ponad 95% członków kadry policyjnej (zarówno tej wyższego, jak i niższego szczebla) było Polakami wyznania rzymskokatolickiego. W 1923 roku tylko 253 szeregowych policjantów było innej narodowości, 1205 innego wyznania. Sporadycznie na komisariacie można było spotkać Białorusina na Polesiu, czy Ukraińca w Tarnopolu i Stanisławowie. Takie deklaracje dotyczące narodowości i wyznania składano niekiedy w obecności przełożonego. Jest to o tyle istotne, iż w razie konfliktów na tle religijnym, bądź narodowościowym, oczekiwano od policjanta bezstronności, której niestety nie zawsze udawało się dochować.

Wykształcenie wyższych i niższych rangą policjantów w 1923 roku

Wykształcenie

Funkcjonariusze Policji Państwowej

wyżsi

niżsi

wyższe

289

 

średnie

1096

2548

elementarne

205

30280

domowe lub nieznane

11

4027

razem

1601

36855

 

                Źródło: R. Litwiński, dz. cyt. ,s. 60-65.

Czy przedwojenny policjant był odpowiednio dobrze wykształcony? Cała kadra wykazywała duże różnice. Jeżeli wyższy funkcjonariusz miał czasem ukończone nawet studia, to już jego kolega rangę niżej niekoniecznie posiadał maturę. Nie była to też do końca ich wina. Szkolnictwo zawodowe dopiero się tworzyło. Na początku lat 20. XX wieku tylko 18% wyższych rangą policjantów miało skończone studia wyższe, szeregowi posiadali gównie elementarne wykształcenie.

Szkół policyjnych nie było zbyt wiele, a i te, które funkcjonowały przez cały okres międzywojenny, restrukturyzowano, dodawano i zmieniano kursy, programy itp. Warto pamiętać o działających w tym czasie dwóch szkołach: Szkole Oficerskiej Policji Państwowej w Warszawie i Centralnej Szkole Policji Państwowej w Mostach Wielkich. W trakcie swoich poszukiwań na pewno możecie natrafić na ich absolwentów.

Kobiety w policji były od samego początku. W 1923 roku było tylko 19 policjantek, ale liczba ta powoli i systematycznie rosła. W 1925 roku powołano Policję Kobiecą, na której czele stanęła komisarz Stanisława Filipina Paleolog. Tak jak dziś swoją wrażliwością, innym spojrzeniem na wydarzenia panie miały wzbogacić służbę publiczną. W wykształceniu nowych funkcjonariuszek zwracano uwagę na to, aby w przyszłości mogły skutecznie walczyć z nielegalnym handlem kobiet, prostytucją, przestępczością nieletnich, handlem narkotykami, a także aby umiały wspierać ruch opieki nad więźniami i opieki społecznej.

Ile zarabiał policjant? Nie oszukujmy się, ten zawód jest trudny, codziennie policjant naraża swoje bezpieczeństwo i zdrowie. Jak zatem zachęcić młodego człowieka do służby? Te zagadnienia i niebezpieczeństwa także dobrze rozumiano w okresie międzywojennym. Dlatego aby zachęcić do służby, oprócz pensji, policjantom i ich rodzinom oferowano szeroki system opieki socjalnej. Do samej pensji policjanci dostawali tzw. dodatek sejmowy, który różnił się w zależności od wielkości rodziny. Wskaźnik wielkości rodziny także liczył się do powiększenia pensji zasadniczej. Fajne, prawda? Im większa rodzina, tym większa pensja taty policjanta. To oczywiście w dużym skrócie. Wszystko się załamało w momencie postępującej hiperinflacji w 1923 r. i trzeba było zmienić zasady naliczania pensji. Ale do rzeczy „ile policjant dostawał na rękę”? Zarobki były bardzo zróżnicowane, jak stopnie w policji, poza tym zależały także od miejsca, regionu pracy. I tak w 1939 roku Komendant Główny Kordian Zamorski otrzymywał „do ręki” 1135,10 zł, nadkomisarz w Warszawie połowę mniej bo 531,09 zł, a starszy posterunkowy 214,60 zł. Co za to można było kupić? Kilogram ziemniaków kosztował 3,3 zł , kilogram cukru 9,2 zł, a za dobrą mleczną krowę trzeba było zapłacić od 200 do 500 zł. Aby mieć telefon w domu Pan nadkomisarz musiał wydać połowę swojej pensji.

A teraz coś, co wyda Wam się dziwne, ale aby policjant zawarł związek małżeński potrzebował na to zgody przełożonego, który oceniał czy wybranka jest „godna” mieć za męża policjanta, czy jest także skłonna do poświeceń. Wiązało się to z dwoma rzeczami. Żonaty policjant miał dodatkowe obowiązki związane z rodziną i często pojawiał się problem, kiedy oddelegowywano go na posterunek, gdzieś „na końcu świata”. Policja musiała zapewnić mieszkanie całej rodzinie. Często także żonaci policjanci odpuszczali sobie kursy lub dodatkowe szkolenia. Pamiętajcie, że odległości wtedy nie pokonywano tak łatwo jak teraz. Poza tym korpus dbał o swoją opinię. Jakby to wyglądało, gdyby żoną policjanta została… nieodpowiednia kandydatka.

Losy niektórych policjantów po 1939 r. były bardziej skomplikowane niż mogłoby się to wydawać. Jedni trafili do „granatowej policji”, aby po wojnie stawić czoło oskarżeniom o współpracę z nazistowskim reżimem, a inni do obozu w Ostaszkowie, po czym zostali wymordowani i pochowani w masowych grobach w Miednoje. Jak potoczyły się ich losy? Przekonajcie się sami.

 

Wielka ewakuacja i jej skutki, czyli zadania Policji Państwowej w 1939 roku

Bardzo późno, gdyż 10 września 1939 roku zdecydowano się na wcielenie policji do zadań żandarmerii wojskowej. Jednak wskutek niezrozumiałej działalności MSW (niektórzy autorzy mówią wręcz o dywersji, inwigilacji przez niemieckich szpiegów itp.) w czasie kampanii wrześniowej korpus policyjny nie został włączony w system obronny. W zamian za to zarządzono powszechną ewakuację w okolice Chełma, Kowla i Tarnopola. Większość z nich przekroczyła granicę w Rumunii i została internowana. Jedynie warszawska komenda, dowodzona przez Mariana Kozielewskiego, wbrew rozkazom, zdecydowała się na pozostanie i wzięła udział w obronie stolicy. Decyzje te miały swoje poważne skutki. Ci, którzy zostali i przeżyli po niemieckiej stronie zasilili szeregi „granatowej policji”, ale także zaczęli tworzyć struktury Polskiego Państwa Podziemnego. Część przedostała się do Francji, gdzie walczyła w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie. Najtragiczniejszy los spotkał jednak tych, których nie ewakuowano, a którzy pozostali na Kresach. Ponad 6 tys. funkcjonariuszy znalazło się w obozie jenieckim w Ostaszkowie nad jeziorem Seliger, a wiosną 1940 roku zostało wymordowanych. Tylko 114 ocalało w różnych okolicznościach.

 

Polska Policja Generalnego Gubernatorstwa „Granatowa policja”

Już w październiku 1939 roku Niemcy wydali odezwę do urzędników Policji Państwowej o obowiązku stawienia się na służbie. Pod groźbą kary śmierci byli funkcjonariusze musieli przyjść do nowej pracy, a w zasadzie to do starej, tylko z nowym kierownictwem. Nie było głównego dowództwa, polski komendant był bezpośrednio odpowiedzialny przed niemieckim komendantem policji porządkowej – Ordnungspolizei. Oficjalna nazwa formacji to Polska Policja Generalnego Gubernatorstwa potocznie zwana „granatową”. Dlaczego? Jej mundury były takie same jak policji przedwojennej, nawet orzełki na guzikach długo pozostały, tylko polskiego orła na czapce zastąpiono herbami powiatów. Mundur przedwojenny miał wzbudzać u zwykłego obywatela poczucie bezpieczeństwa i zaufania. Był sprytnym zabiegiem wizerunkowym okupanta, który w ten sposób chciał opanować sytuację i społeczeństwo. Najważniejszym zadaniem „granatowej policji” było podstawowe zachowanie porządku, służba w „drogówce”, ochrona dworców kolejowych, szkolenie żydowskiej policji. Ale to nie wszystko. „Granatowi” brali udział w łapankach na ludność cywilną do robót przymusowych, eskortowali ludzi do obozów przejściowych, uczestniczyli w niemieckich obławach i w tzw. dniach „uchwycenia żniw”. To do nich należała zewnętrzna ochrona gett, asysta przy egzekucjach, straż przy miejscach straceń oraz walka z – jak to określali Niemcy – bandycką partyzantką.

Powojenne sądy polskie nie uznały „granatowej policji” za organizację przestępczą, choć wielu jej funkcjonariuszy trafiło po wojnie do więzień za działania przestępcze, takie jak szmalcownictwo. Nosili na sobie podwójne piętno w komunistycznej rzeczywistości. Byli policjantami niepodległej Polski i jednocześnie funkcjonariuszami znienawidzonego, niemieckiego okupanta.

Proste pytanie. Czy byli źli, czy dobrzy? Nie ma tutaj jednoznacznej odpowiedzi. Dzięki polskiemu policjantowi, który pilnował getta, często można było przeszmuglować do środka jedzenie. W momencie likwidacji gett wycofywano na tyły oddziały „granatowej policji”. Czy byłoby łatwiej gdyby taką straż pełnili tylko Niemcy? Raczej nie. Zdarzali się też tacy, którzy donosili na siebie nawzajem. Wszystko zależało od konkretnego człowieka i tego, jakimi wartościami kierował się w życiu. Ocenia się, że około 20–30% policjantów Generalnego Gubernatorstwa jednocześnie należała do Armii Krajowej. Byli podwójnymi agentami? Czy ubezpieczali się na dwa fronty? Każdy z tych życiorysów należy rozpatrywać indywidualnie. Spójrzcie na inspektora Mariana Kozielewskiego, ostatniego komendanta stołecznego Polskiej Policji, pierwszego „granatowej policji” i policji podziemnej – Państwowego Korpusu Bezpieczeństwa. Byli też niestety i tacy, jak w powieści Stanisława Rembeka „Wyrok na Franciszka Kłosa”, o chwiejnym i słabym charakterze.

 

Państwowy Korpus Bezpieczeństwa – czyli polska policja podziemna

Dzieje polskiej policji wcale nie kończą się na 1939 roku. W celu zapewnienia bezpieczeństwa w planowanym powstaniu powszechnym, czyli późniejszej Akcji „Burza”, jesienią 1941 roku przystąpiono do organizacji Państwowego Korpusu Bezpieczeństwa i Straży Bezpieczeństwa. Nowa organizacja miała zająć się weryfikacją granatowych policjantów i oceną ich przydatności dla polskiego podziemia. Przed wojną służyli w Polskiej Policji, a niektórzy należeli do Armii Krajowej. Problem pojawiał się w ocenie kto był dobry, a kto zły. Kto współpracował i w ten sposób przyczyniał się do utrzymywania reżimu okupanta, a kto chciał tylko przetrwać, kto pomagał ludziom kiedy było to konieczne i narażał przy tym swoje życie.

W 1944 roku w całym kraju PKB liczyła 463 wyższych oficerów i 11 tys. szeregowych. Tuż przed Powstaniem Warszawskim około 40 tys. należało do Straży. Jakie były najważniejsze zadania tych organizacji? Polskiemu Państwu Podziemnemu zależało na tym, aby pomimo wojny i wszechobecnego terroru okupacyjnych władz pokazać zwykłemu i umęczonemu społeczeństwu, że nadal można liczyć na elementarne bezpieczeństwo i sprawiedliwość. Zwalczano, przede wszystkim, przestępstwa kryminalne, ale największe zadanie PKB czekało w momencie wycofywania się oddziałów niemieckich. Podczas Akcji „Burza” PKB i Straż miały zabezpieczać m.in. wszelkie mienie i obywateli przed aktami bezprawia, kradzieży, samosądów oraz reagować także na takie działania ze strony Armii Czerwonej. Taki przynajmniej był plan.

 

 

Między hańbą a zapomnieniem

W sierpniu 1944 roku Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego rozwiązał cały korpus Policji Państwowej traktując „granatowych policjantów” jak spadkobierców policji przedwojennej. Postanowiono zerwać z wszelką tradycją i powołać do życia zupełnie nową instytucję, jaką była Milicja Obywatelska. W wyniku tzw. weryfikacji z MO w latach 1948-1949 usunięto ponad tysiąc byłych policjantów. Dopiero przeszło 60 lat później doszło do rehabilitacji dobrego imienia Policji Państwowej i uhonorowania policjantów, którzy oddali życie za Ojczyznę. W dniu 25 lipca 2008 r. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej uchwałą w sprawie uczczenia pamięci funkcjonariuszy Policji Państwowej II RP wyraził szacunek i uznanie dla Policji Państwowej II RP.

 

 

do góry